Cancel culture - co to takiego i jak działa?

Bycie kimś znanym wiąże się z pewną odpowiedzialnością. Wszyscy patrzą nam na ręce, niekiedy nawet grzebią w naszej przeszłości, byleby tylko nam zaszkodzić. Internet upodobał sobie tego typu śledztwa, a formuła commentary video jest jedną z najpopularniejszych w internecie i już niejednej osobie zniszczyła karierę. Jak działa cancel culture i czy jest to słuszne podejście?

Call-out culture w internecie

Internet pełen jest ciekawych wydarzeń i zjawisk. Obecność znanych osobistości w sieci to w dzisiejszych czasach podstawa budowania swojego wizerunku i działalności. Ma to też jednak swoje konsekwencje - trolling i hejt obecne są niemal wszędzie. Czasami zostają one dodatkowo napędzane przez konkretną rzecz, którą ktoś zrobił. Kontrowersyjna wypowiedź, występek z przeszłości, a czasami nawet sfabrykowany dowód i fałszywe oskarżenia. Ludzie szybko podłapują takie tematy, a potem już wszystko idzie z górki. Tutaj like, tam podanie dalej, tam komentarz, a tu link do filmiku z wielkim napisem "EXPOSED" w tytule i miniaturce.

Powodów może być wiele ale efekt jest ten sam - nagonka i bojkot danej osoby, który prowadzi do właśnie anulowania czyjejś kariery. Teoretycznie zjawisko dotyczy głównie internetowych, mniejszych twórców, jednak przykład chociażby Kevina Spaceya pokazuje nam, że cancel culture może mieć znacznie większy zasięg i ściągnąć z piedestału nawet największe gwiazdy światowego formatu. Napływające zewsząd obelgi w social mediach często prowadzą do zamknięcia przez dane osoby swoich kanałów komunikacji a nagłośnienie sprawy powoduje odcięcie się od nich kolejnych instytucji… często nawet bez potwierdzenia oskarżeń.

Razem z materiałami demaskującymi czyjeś występki, pojawiły się też wideo z przeprosinami, w których różne osoby wyjaśniają swoje postępowanie lub błędy (a przynajmniej starają się). Czasami takie sprawy rozchodzą się po kościach, zwłaszcza kiedy ktoś posiada wielu wiernych fanów, którzy niekiedy ślepo z nimi podążają, a czasami, gdy nagonka nabrała zbyt dużych rozmiarów, rzeczywiście zaprzestają swojej działalności.

Kontrowersje

Jednym z podstawowych sporów, jakie pojawia się przy okazji kolejnych przykładów cancel culture jest faktyczna wina oskarżonych. Ludzie rzucają się na dramy i zaczynają hejtować od razu, gdy tylko gdzieś wypłynie jakiś temat. Fake newsy to w dzisiejszych czasach również nic nowego, jednak nadal niektórzy mają problem z ich wykrywaniem. Zwłaszcza, kiedy komuś zależało na wiarygodnym spreparowaniu oskarżenia.

Drugą kwestią z tym związaną jest pytanie, czy osoby tak chętnie oceniające i wyciągają konsekwencje wobec innych faktycznie mają do tego prawo? Wyrażanie swojej opinii to jedno, ale hejt na wielką skalę, w jaki się to szybko przeradza, nie jest już odpowiedni. Tym bardziej, że w przypadku faktycznych zbrodni, przestępcami powinny zająć się odpowiednie służby.

Niektórzy zwracają też uwagę na to, że cancel culture jest strasznie niezdrowa - nie można popełniać błędów, ani się na nich uczyć, a grzechy z przeszłości, nawet odpokutowane, z których wyciągnęliśmy wnioski, mogą przez to wrócić i całkowicie nas zniszczyć.

Ostatecznie jednak, wiele osób ceni sobie świadomość dotyczącą tego kim są i co robią śledzone przez nich osoby i autorzy ich ulubionych dzieł. Jednym z argumentów przemawiających za cancel culture jest też pewnego rodzaju równość wszystkich ludzi i nie odpuszczanie komuś tylko dlatego, że robi coś fajnego.

Jak widzimy, call-out culture ma swoje dobre jak i złe strony, dlatego też ma wielu zwolenników partycypujących w krytykowaniu i nawoływaniu do bojkotu oraz sporo osób krytykujących takich aktywistów za ich pośpiech w osądach i roszczenie sobie prawa do oceniania innych. Na ten moment tego typu działalność ciężko jest kontrolować i regulować, dlatego miejmy nadzieję, że jeżeli już ktoś został przez nią "anulowany", to chociaż nie bez powodu.

KSK

fot. pexels.com