Wiedźmin 3: Dziki Gon Edycja Kompletna na Nintendo Switch - recenzja
2019-10-22 10:01:26Niemożliwe staje się możliwe. Wiedźmin 3: Dziki Gon po 4 latach od premiery trafia na konsolę przenośną Nintendo Switch. Edycja Kompletna gry, zawierająca rozszerzenia fabularne Serca z Kamienia oraz Krew i Wino, a także wszelkie inne poprawki i dodatkową treść (16 DLC), zmieściła się na jednym kartridżu (w wersji pudełkowej). Jak udało zmieścić się tak ogromną grę (RPG na ponad 150 godzin zabawy) i jakie są koszty takiego zabiegu? Czy taki przenośny Wiedźmin jest wart waszych pieniędzy?
Wiedźmin 3: Dziki Gon na Nintendo Switch to spore wydarzenie w świecie elektronicznej rozrywki - pokaz siły konsoli, która podbiła serca milionów graczy oraz pokaz umiejętności programistów, którym udało się przenieść tak ogromny tytuł na kartridż o pojemności 32GB. Przygodę Geralta z Rivii możemy odbyć zatem nie tylko w domu (o trybie stacjonarnym później), ale też wszędzie, gdzie tylko najdzie nas ochota - w aucie, w parku, na plaży i bies jeden raczy wiedzieć gdzie jeszcze.
Bardzo ważne jest to, że w bibliotece Nintendo Switch pojawia się tytuł tak duży i tak wypełniony zawartością. Drugi obok The Legend of Zelda: Breath of the Wild i pierwszy całkowicie spolszczony tytuł AAA z gatunku Action-RPG, który co prawda swoje lata już ma, ale nadal powinien trafić do wielu odbiorców. No właśnie - dla kogo skierowana jest wersja na Switcha?
Pomijając jednak te dywagacje, to faktem jest, że Wiedźmin 3: Dziki Gon na konsoli Nintendo Switch działa bardzo dobrze. Stałe 30 klatek macie jak w banku, a drobne zgrzyty w płynności mogą pojawiać się jedynie w słynnej lokacji - Wolnym Mieście Novigrad, ale tam na każdej platformie czekały na nas spadki w ilości klatek na sekundę. Kosz takiej optymalizacji są oczywiste - grafika, tekstury, ilość szczegółów i rozdzielczość. O ile w wersji przenośnej wszystko wygląda po prostu okej, tak po podłączeniu Switcha do monitora czy telewizora naszym oczom ukazuje się coś, delikatnie rzecz ujmując, graficznie ubogiego.
Oprawa jak z początków poprzedniej generacji konsol może przerazić, ale sam fakt, że z zawartości gry niczego nie wycięto nadal robi wrażenie. Animacja włosów, drzewa uginające się od wiatru, deszcz, fale na wodzie - to wszystko tu nadal jest, tyle, że brzydsze. W oczy rzucają się także elementy doczytywane na naszych oczach, tuż przed postacią Geralta. Nie ma za to problemu z interfejsem, napisami, sterowaniem czy mnogością tekstu jaki pojawia się jednocześnie na ekranie, gdy przejeżdżamy prze zatłoczone ulice miasta czy większej wsi i wszyscy przechodnie mają nam coś do powiedzenia, tuż po tym jak spluną przez lewe ramię.
Dla niektórych graczy problemem w wersji handheldowej może być coś, o czym twórcy trzeciego Wieśka nie myśleli projektując grę kilka lat temu, czyli... rozmiar niektórych wrogów. W takiej Zeldzie: Breath of the Wild przeciwnicy zawsze są więksi od postaci, którą steruje gracz, właśnie po to, by nigdy nie było trudno zobaczyć ich na ekranie. W Wieźminie 3 co rusz spotykamy jakieś dzikie psy, wilki, jaszczury czy inne potwory, które skrywają się w wysokiej trawie czy między drzewami w lasach i na małym ekranie Switcha czasem trudno połapać się, gdzie co jest.
Na koniec zostawiamy sobie kwestię odbiorcy Dzikiego Gonu na Nintendo Switch. Kto powinien kupić to wydanie? Jeśli jakimś cudem jeszcze nie graliście w tę grę, to najlepiej poznać ją i oglądać w najlepszej możliwej jakości, a tego Switch nie zapewnia. Natomiast jeśli macie ochotę przeżyć przygodę z Gerltem raz jeszcze i posiadacie konsolę Nintendo, to oczywiście trudno o lepszy tytuł w tym gatunku. Naturalnie w natłoku nowych gier, nie wszyscy znajdą ponownie ponad sto godzin aby powrócić na szlak, jednak przenośny Wiedźmin 3 idealnie nadaje się do odpalenia nawet na kilkanaście minut i zrobienie krótkiego questa w drodze do pracy czy szkoły. Tylko nie przegapcie przystanku, bo tytuł ten wciąga jak szalony. To chyba nie zmieni się nigdy.
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe