Crash Team Racing Nitro-Fueled - recenzja
2019-06-24 13:22:2721 czerwca 2019 do rąk graczy trafiła odnowiona wersja kultowej gry wyścigowej na konsolę Sony PlayStation z 1999 roku. Crash Team Racing Nitro-Fueled zawiera wszystko, czego można było oczekiwać i z pewnością szybko stanie się obowiązkową grą imprezową, bo wbrew pozorom, takich tytułów nie ma wiele na rynku.
Remake kultowego CTR ze studia Beenox (wydany przez Activision) to tytuł, w którym główną zasadą jest tzw. "Easy to learn, Hard to master". Do gry z padem w ręku można (a nawet trzeba) posadzić każdego (kategoria wiekowa to PEGI 3+), bo łatwość podstawowego sterowania pojazdami jest dość duża. Gokarty są wyjątkowo responsywne, a kieruje się nimi intuicyjnie już od pierwszych chwil.
Natomiast do osiągania dobrych czasów okrążenia, wczucia się w różnice pomiędzy poszczególnymi kierowcami i w końcu - opanowania technik "boostowania" w trakcie wyścigu, potrzeba wielu godzin. Perfekcyjne wchodzenie w drift na zakrętach i wychodzenie z dopalaczem, który się w tedy ładuje to coś, co musimy opanować, jeśli marzymy o pokonywaniu postaci na najwyższym poziomie trudności oraz grę z innymi przez sieć w trybach online. Podobnie, znajomość tras i skrótów nie jest wymagana do rekreacyjnej zabawy na imprezie, ale staje się konieczna, jeśli chcemy przechytrzyć graczy o wysokich umiejętnościach.
Crash Team Racing Nitro-Fueled prezentuje nam to z czego znany stał się CTR z 1999 roku, jednak tym razem dostajemy wszystko z gruntownie odświeżoną grafiką, a do tego pakiet nowych gokartów i niewidzianych wcześniej tras. Graficznie tytuł ten jest w stanie oczarować nas od pierwszych minut, podobnie jak było w przypadku Crash Bandicoot N. Sane Trilogy z 2017 roku. Jest kolorowo, szczegółowo, ślicznie i różnorodnie, a animacje są płynne, niezależnie od platformy na jakiej gramy.
Tytuł pozwala ścigać się w wielu trybach, w tym m. in. w Adventure Mode, gdzie poznajemy fabularne uzasadnienie kolejnych zawodów, a nawet „walki” z bossami. Rywalizować można też w wyzwaniach czasowych, walce na arenie „do ostatniego żywego” czy znanym ze strzelanek trybie Capture the flag (zanoszenie flagi z bazy rywala do swojej).
Tutaj jednak trzeba powiedzieć o poziomie trudności (są trzy), w którym czasem denerwuje nas zachowanie rywali, a także fakt, że w np. w trybie czterowyścigowego pucharu, faktycznie rywalizujemy z tylko jednym przeciwnikiem, który zawsze jest pierwszy, jeśli akurat to nie my wygrywamy. Czepiać można się także power-upów i tego, że niektóre z nich są zbyt potężne i potrafią na dobre odebrać nam szanse na sukces w danym wyścigu.
Co istotne, za dosłownie wszystkie ukończone aktywności (zależnie od zajętego miejsca) dostajemy tzw. Wumpa coins, czyli walutę, za którą kupujemy najróżniejsze dodatki do aut, grywalne postacie czy modele samochodów. Codziennie w „sklepiku” gra oferuje inne rzeczy do odblokowania, co dodatkowo motywuje do dalszego grania. Nie ma tu mikropłatności, więc zawsze mamy świadomość, że możemy odblokować wszystko.
Crash Team Racing Nitro-Fueled to jeden z kilku tytułów na konsole obecnej generacji, w którym znajduje się tryb gry kilkuosobowej na podzielonym ekranie. Split-screen do czterech graczy to coś za co można pokochać te wyścigi. Kanapowe granie ze znajomymi dostarcza największych emocji i jest to zdecydowanie największy złodziej czasu, spośród całej zawartości tej gry.
Crash Team Racing Nitro-Fueled potrafi przyciągać graczy na długie godziny, a fakt, że liczy się tu tylko pierwsze miejsce, jest wyraźnie akcentowany na każdym kroku. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość i ścigać aż do skutku, nawet jeśli po drodze dostaniemy w plecy rakietą.
Michał Derkacz
Grę testowano na konsoli PlayStation 4.
fot. materiały prasowe